wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 4


Justin

Obudził mnie narastający ból w czaszce. Przewracając się na drugi bok miałem wrażenie, że jeszcze chwila, a wybuchnie mi głowa. W końcu nie wytrzymałem, podniosłem się z łóżka i usiadłem na jego brzegu. Przeczesałem palcami włosy i rozejrzałem się. Stan pokoju wskazywał na to, że impreza była udana. Nawet bardzo udana. Sięgnąłem po skrawek jasnoróżowego materiału, który wyróżniał się na tle białej pościeli i obejrzałem go dokładnie. Damskie stringi. Był nawet numer telefonu. Niejakiej Maddie naprawdę musiało podobać się to, co robiliśmy tamtej nocy, bo zmieściła na tym małym kawałku chyba z milion serduszek. Z ironią odrzuciłem bieliznę z powrotem. Albo laska jest idiotką i wyszła z domu bez majtek albo wzięła ze sobą drugą parę, bo była pewna, że kogoś zaliczy. Mimo wszystko jej starania poszły na marne, bo ani mi się śni kiedykolwiek do niej dzwonić. Nigdy nie pieprze tej samej dziewczyny dwa razy.
Wziąłem szybki, orzeźwiający prysznic, ubrałem biały T-shirt, czarne spodnie, które zsunąłem lekko z bioder, przez szyję przewiesiłem dwa złote łańcuchy, a na wysuszone i ułożone włosy nałożyłem czarnego full capa odwracając go daszkiem do tyłu. Zszedłem na dół do kuchni. Dookoła panował totalny chlew. Wszędzie walały się puszki po piwie, a dywan w salonie sprowadzony z Persji cały był w rozgniecionym jedzeniu i tłustych plamach. Nie przejąłem się tym zbytnio. Sprzątaczki dawały radę w gorszych sytuacjach, więc i teraz przywrócą ten dom do porządku. Tylko w kuchni było podejrzanie czysto. Otworzyłem lodówkę, wyjąłem z niej karton mleka i wziąłem kilka łyków.
- Dobrze się wczoraj bawiłeś? - spytała Pattie za moimi plecami. O mało co się nie zakrztusiłem.
- Mamo? Nie miałaś przylecieć z Turcji dopiero jutro? - spytałem drapiąc się w potylicę*. Teraz już wszystko jasne. To ona wysprzątała całą kuchnię. Nieuniknione, że zauważyła też ten bałagan w pozostałej części domu.
Dosyć niezręczna sytuacja.
- Kobieta, z którą w Stambule miałam wybierać tkaniny do obrusów na ślubną ceremonię, ostatecznie zerwała zaręczyny. Musiałam wrócić z powrotem. Po co mi tam siedzieć? - odpowiedziała jakby nigdy nic przecierając kuchenny blat. - Zadzwoniłam już po Beth. Przyjedzie tu z ekipą sprzątającą i zajmą się tym chaosem. Justin, jak możesz być tak nieodpowiedzialny? Moje dywany kosztowały fortunę, a ty tak po prostu pozwalasz ludziom na chodzenie po nich w brudnych butach, rzucanie na nie petów po papierosach... Nie wiem czy dobrze robię tak często zostawiając cię samego.
- Mamo, to tylko dywany... - skrzywiłem się
- Inaczej będziesz mówił, gdy sam zaczniesz pracować i zarabiać, mój drogi - odpowiedziała karcąc mnie wzrokiem.
- Okej, okej. Następnym razem w ogóle je schowam
- Nie będzie żadnego następnego razu - poprawiła mnie w mgnieniu oka. Cholerne perskie dywany. Dlaczego musicie być tak kosztowne?
- I Chyba coś ci mówiłam o noszeniu czapek w domu, Justin - ściągnęła mi full capa z głowy.
Jęknąłem wywracając oczami. Była strasznie upierdliwa jeśli chodzi o dobre maniery.
- Ale właśnie wychodzę - wziąłem od niej czapkę i z powrotem nałożyłem ją na czubek głowy. Ruszyłem na korytarz, gdzie wsunąłem na stopy swoje Supry.
- Nie jesz nic? - spytała.
Wydałem z siebie westchnienie pełne irytacji.
- Zjem na mieście - krzyknąłem . Założyłem Ray Bany na nos wyszedłem z domu.
Od kiedy ojciec siedzi w więzieniu, kompletnie jej odbiło. Wciąż znajduje sobie nowe zajęcie, wszędzie jej pełno i stała się strasznie nadopiekuńcza. Chyba wbiła sobie do głowy, że teraz jej zadaniem jest wyżywić całą rodzinę, bo kto inny może to zrobić? Podziwiałem jej stosunek do tego wszystkiego, ale to nie zmienia faktu, że momentami była nie do zniesienia.
Podjechałem pod dom Alexa. Chłopak czekał już na mnie na podjeździe razem z Derekiem i oboje spokojnie podpali sobie zioło.
- Żeby tak z samego rana! - stwierdziłem nie kryjąc swojego rozbawienia.
- Koleś, jakie rano? Jest już czternasta - odpowiedział Alex chichocząc
- No sorry, dopiero wstałem. Tracę już poczucie czasu - usprawiedliwiłem się. Chłopak wybuchnął śmiechem
- Śpij tak dalej, a twój dzień będzie zaczynał się po zmroku - odparł nadal się śmiejąc.
Oboje wsiedli do mojego samochodu, uścisnęliśmy sobie dłonie i nawet nie musiałem mówić gdzie jedziemy. Bar Johnsona na przedmieściach LA to idealne miejsce jeśli chcesz sprzedać lub kupić broń, zioło, czy cokolwiek co ma wysokie znaczenie na czarnym rynku. Przy okazji serwują tu zajebiste żarcie.
Zaraz przy wejściu natknęliśmy się na kilku znajomych taty. Stali wszyscy w w kupie próbując zapewne opchnąć jakieś chińskie podróby części do motocykla za kosmiczne ceny. Do czego to doszło...
- Patrzcie kto idzie! Bieber! Jak się masz, młody? - gruby, wytatuowany niemalże po czubek głowy typ, pomachał do mnie z uśmiechem. - Pozdrów ojca!
Kiwnąłem w jego stronę. Tata był szanowany przez większość tej społeczności. Może dlatego, że jedyny miał jaja, żeby bez oporów dać się wpakować do pudła. Reszta zwyczajnie zwiała i teraz nie mają odwagi, żeby go nawet odwiedzić, bo boją się, że i ich zaraz wsadzą. Banda idiotów.
Zajęliśmy miejsca przy ścianie. Wysoka, młoda brunetka o meksykańskich rysach podeszła do nas z notesikiem w ręku. Zamówiliśmy ten sam zestaw, co zawsze po czym kelnerka odwróciła się na pięcie i odeszła. Alex spojrzał za siebie, odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
- Woah, niezła - stwierdził.
Wzruszyłem ramionami
- Taka sobie.
Obaj spojrzeli na mnie jakbym przed chwilą powiedział im, że jestem gejem, czy coś w tym stylu. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co im chodzi
- Co? - spytałem w końcu.
- Nic. To znaczy, kiedyś mówiłeś że kręcą cię latynoski. Pamiętam nawet jak przez tydzień chrzaniłeś nam o jednej, którą poznałeś na imprezie. Koniecznie chciałeś jej numer. Potem okazało się, że ma chłopaka - zaśmiał się Derek.
- Serio? Nie pamiętam - oparłem ręce o drewniany blat, odwracając wzrok
- Pamiętasz i to bardzo dobrze. Nie próbuj nam wmówić, że jest inaczej - odparł Alex z rozbawieniem
- Zamknijcie się, dobra? Kiedy ostatnio wyrwaliście jakąś laskę? - spytałem patrząc na nich z uniesionymi brwiami.
Cisza.
- No właśnie. Więc łaskawie odwalcie się ode mnie, bo to z kim, kiedy i gdzie idę do łóżka to nie wasz zasrany interes - zdjąłem okulary i odłożyłem je na blat.
- Okej, Jus uspokój się my tylko żartowaliśmy - wymruczał Alex. - Dlaczego zawsze musisz brać wszystko tak do siebie?
- Bo taki jestem i już - sprostowałem nawet na nich nie patrząc. - Dobra, skończmy już ten gówniany temat - westchnąłem przejeżdżając dłonią wzdłuż żuchwy.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę, wbijając wzrok, każdy w inną stronę. W tym samym czasie kelnerka przyniosła jedzenie. 
- Co do wczorajszej imprezy, było obłędnie - odparł Alex kręcąc rozbawiony głową - Obudziłem się na podłodze w swoim pokoju. Za cholerę nie wiem jak w ogóle tam dotarłem. Film urwał mi się już po drugiej kolejce.
Zaśmiałem się pod nosem grzebiąc w przesolonych frytkach.
- Mogło być lepiej gdyby nie ten gnojek - stwierdziłem
- Royle? - spytał Alex.
Przytaknąłem głową.
- Wleciał jak ze sraczką, a gdy zobaczył mnie i Heav, gotów był udusić mnie gołymi rękoma
Chłopak prychnął
- Tak jest jak dobierasz się do cudzych dziewczyn - zachichotał.
Mi wcale do śmiechu nie było.
- Przez niego Jeremy siedzi. Przez tego pieprzonego kabla straciłem osobę, której potrzebuję teraz najbardziej. Dobrze by było, gdyby poczuł się jak ja - wysyczałem - Zasłużył na to.
Alex pokiwał głową.
- Ale co masz zamiar konkretnie zrobić?
- Poznamy się z Heaven trochę bliżej niż poprzednio. I tym razem nikt nam nie przeszkodzi - odpowiedziałem wycierając dłonie w serwetkę.
Chłopak stopniowo poszerzał swój uśmiech. Chyba zajarzył o co mi chodzi, ale po jakimś czasie znów spoważniał.
- Wiesz, że on nie puści tego płazem. Po tym co wydarzyło się wczoraj, będzie strzegł jej jak oka w głowie. Musisz mieć się na baczności. Poza tym nie wiesz jaka ona jest. Co, jeśli da ci kosza? - spytał. 
Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Czy ty wiesz kim kurwa jestem? Jestem Justin Drew Bieber, syn jednego z największych gangsterów w mieście i mam potąd forsy, chatę jak z MTV Cribs, dwa garaże, w każdym jedno cudeńko za co najmniej dwie bańki i kupę znajomości w całym Los Angeles. Jeśli Kevin chociaż spróbuje mnie powstrzymać przed czymkolwiek, ostro tego pożałuje - założyłem okulary na nos i oparłem się plecami o skórzane obicie siedzenia. - W moim świecie zasady są po to, by je łamać.
________________

jeśli czytasz, poniżej jest takie białe pole. wpisz tam co sądzisz na temat rozdziału, byłybyśmy bardzo wdzięczne :)
<3

*potylica - to dla was nieuki co nie wiedzą, że to tylna część czaszki, trochę powyżej karku

XD

14 komentarzy:

  1. habxnchsnfjxu jest idealny, boże <3

    taki danger trochę haha
    oprócz tego "podrapałem się w potylicę" to czytałam z zapartym tchem... czy jak to się tam mówi haha to zdanie jest nienaturalne heheheheh
    nie mogę się doczekać następnych rozdziałow, napiszccie je szybkooooo :D
    czekam na nn

    @ohmynarreh x

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział chociaż wolę kiedy akcja toczy się wokół Kevina i Heav.
    Czekam na piąty ~ Jezus Chytrus

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeah! Czekam z niecierpliwością na 5. <3 (Tuptuss)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże to wciąga asfhjkllmn czekam na kolejny rozdział @live4biebah

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo, choć trochę krótkie. Ale czekam na 5 *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedno z moich ulubionych opowiadać *.*
    Rozdział jest genialny i już nie mogę doczekać się kolejnego . xx
    Świetnie piszesz i Ci tego zazdroszczę .. życzę dużo weny . : *

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział !!! Ciekawe czy ona mu ulegnie ... Czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, serio, i miałabym taką prośbę, mogłybyście informować mnie na bierząco o kolejnych rozdziałach? @Im_Irish_Potato, z góry dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. WIĘCEJ ROZDZIAŁÓW!!!!!!!!!!! już się nie mogę doczekać co tam dalej wymyślicie...
    <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Amazing *-* czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. asdfghjk, jak ty to zrobiłaś, że max pokochałam twoje opowiadanie? świetnie piszesz, czekam na kolejny x
    @justsejswaggie

    OdpowiedzUsuń
  12. Komentarz dla ślepoty ;*

    +Kiedy 5? @lucvey

    OdpowiedzUsuń
  13. "Czy ty wiesz kim kurwa jestem? Jestem Justin Drew Bieber!" - już sobie wyobrażam dokładnie, jak seksownie to Justin mówi przez zaciśnięte zęby ;D
    A wiecie, kim ja jestem? Waszą największą fanką, najwierniejszą, najbardziej zachwyconą czytelniczką i motywatorką pod słońcem!
    A zdajecie sobie sprawę, kim jesteście WY? Nie? To ja Was zaraz uświadomię. Jesteście dziewczynami z ogromnym talentem, które stworzyły jedne z moich ulubionych historii (i nie mówię tu tylko o tym blogu, ale również o przygodach Alex :)); jesteście mistrzyniami w tym, co robicie, więc po prostu róbcie to dalej, a ja będę cała happy ;D
    Rozdział jak zwykle zarąbisty, nie mogę się doczekać aż "Justin Drew Bieber, syn jednego z największych gangsterów w mieście" wkroczy do akcji ;p Będzie się działo! :o
    Love xxX

    OdpowiedzUsuń
  14. To ja chciałam na samym początku przeprosić, że tak długo nie dodawałam komentarza ale nie miałam nawet czasu żeby przeczytać ten rozdział, bo zachciało się dyrektorce mojej jakże wspaniałej szkoły, zrobić testy próbne i takim oto sposobem odciągnęła mnie od czytania waszego opowiadania. :((
    No dobra, więc wracając do bloga :D Wy jesteście po prostu n i e s a m o w i t e! Ja jeszcze nigdy nie czytałam tak dobrego bloga, serio. Czyli tak w dwóch słowach: KOCHAM GO! :D a to dopiero zaledwie 4 rozdziały. :o
    No i nie mogę się doczekać następnego rozdziału, mam nadzieję że tym razem nic mnie od niego nie odciągnie, haha.
    więc...czekam na piąty, mam nadzieję że będzie szybko! :))
    @xffondue

    OdpowiedzUsuń