-
Niebezpieczna? - powtórzyłam nie będąc do końca pewna czy
przypadkiem się nie przesłyszałam - Co masz na myśli mówiąc
"niebezpieczna"?
Jego mięśnie twarzy wciąż pozostały napięte. Wpatrywał się we mnie ze skupieniem, jakby usilnie próbując doszukać się czegoś w moich oczach. Ta dziwna cisza między nami zaczęła mnie przerażać, a moje ciało przeszył dreszcz.
- Kevin, zadałam ci pytanie - odparłam wyraźnie akcentując każde słowo.
- Rób co chcesz - jego wyczerpująca odpowiedź sprawiła że moja ochota na uduszenie go gołymi rękoma stała się dwa razy większa
- Tylko uważaj z kim rozmawiasz, jasne? - dodał poważnym tonem.
- Jeśli to jakaś durna próba wystraszenia mnie, to muszę cię rozczarować, bo nie dam się nabrać - pomachałam mu palcem przed twarzą. Zaśmiał się kpiąco i chwycił mnie za rękę, prowadząc w stronę swojego samochodu.
- Mówię całkiem serio - otworzył mi drzwi od strony pasażera po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Zanim włączył silnik, wyciągnął ze schowka paczkę papierosów i wsadziwszy jednego między swoje wargi, zapalił go. Zwinnym ruchem zabrałam mu papierosa i zaciągnęłam się, przymykając z rozkoszą powieki.
- Auć, jakie to niegrzeczne - uśmiechnął się, przez ten cały czas skupiając swój wzrok na mnie.
- Co takiego? - spytałam i skierowałam dym tytoniowy w jego stronę. Wciągnął nosem sporą garść tej mieszanki, a jego uśmiech znacznie się poszerzył.
Jego mięśnie twarzy wciąż pozostały napięte. Wpatrywał się we mnie ze skupieniem, jakby usilnie próbując doszukać się czegoś w moich oczach. Ta dziwna cisza między nami zaczęła mnie przerażać, a moje ciało przeszył dreszcz.
- Kevin, zadałam ci pytanie - odparłam wyraźnie akcentując każde słowo.
- Rób co chcesz - jego wyczerpująca odpowiedź sprawiła że moja ochota na uduszenie go gołymi rękoma stała się dwa razy większa
- Tylko uważaj z kim rozmawiasz, jasne? - dodał poważnym tonem.
- Jeśli to jakaś durna próba wystraszenia mnie, to muszę cię rozczarować, bo nie dam się nabrać - pomachałam mu palcem przed twarzą. Zaśmiał się kpiąco i chwycił mnie za rękę, prowadząc w stronę swojego samochodu.
- Mówię całkiem serio - otworzył mi drzwi od strony pasażera po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Zanim włączył silnik, wyciągnął ze schowka paczkę papierosów i wsadziwszy jednego między swoje wargi, zapalił go. Zwinnym ruchem zabrałam mu papierosa i zaciągnęłam się, przymykając z rozkoszą powieki.
- Auć, jakie to niegrzeczne - uśmiechnął się, przez ten cały czas skupiając swój wzrok na mnie.
- Co takiego? - spytałam i skierowałam dym tytoniowy w jego stronę. Wciągnął nosem sporą garść tej mieszanki, a jego uśmiech znacznie się poszerzył.
-
Ty... - mruknął nisko - ...robisz to...
Powtórzyłam tą samą czynność, przysuwając się do niego bliżej.
- ...tak seksownie - napawał się moim widokiem, obserwując każdy mój ruch w ogromnym skupieniu. Usiadłam okrakiem na jego kolanach i musnęłam jego wargi swoimi, lekko je rozchylając. Wypuściłam dym z płuc pozwalając mu swobodnie rozpłynąć się w jamie ustnej chłopaka.
- Chryste, Heav... - jęknął tuż przy mojej twarzy, zaciskając palce na moich pośladkach, czym sprawił, że podskoczyłam w miejscu, gwałtownie nabierając powietrza.
Powtórzyłam tą samą czynność, przysuwając się do niego bliżej.
- ...tak seksownie - napawał się moim widokiem, obserwując każdy mój ruch w ogromnym skupieniu. Usiadłam okrakiem na jego kolanach i musnęłam jego wargi swoimi, lekko je rozchylając. Wypuściłam dym z płuc pozwalając mu swobodnie rozpłynąć się w jamie ustnej chłopaka.
- Chryste, Heav... - jęknął tuż przy mojej twarzy, zaciskając palce na moich pośladkach, czym sprawił, że podskoczyłam w miejscu, gwałtownie nabierając powietrza.
Nachyliłam
się nad nim i przejechałam językiem po czubku jego nosa. Jego
dłonie powędrowały na moje uda. Ścisnął je delikatnie, uniósł
mnie nieco wyżej i zaczął składać krótkie pocałunki na moich
obojczykach.
-
Heaven, nie każ mi tego robić - mruknął mi do ucha - Nie
tutaj.
Ostatni raz wzięłam papierosa do ust po czym oddałam go chłopakowi. Odchyliłam głowę do tyłu i wydmuchałam powoli cały dym, który w kilka sekund wypełnił wnętrze samochodu gorzkim smakiem nikotyny.
Ostatni raz wzięłam papierosa do ust po czym oddałam go chłopakowi. Odchyliłam głowę do tyłu i wydmuchałam powoli cały dym, który w kilka sekund wypełnił wnętrze samochodu gorzkim smakiem nikotyny.
-
Mówiłeś coś? - zerknęłam na niego, unosząc jedną brew.
- Albo ze mnie zejdziesz albo zerżnę cię tu za raz... dwa...
W mgnieniu oka znalazłam się z powrotem na swoim siedzeniu. Kevin parsknął śmiechem. Wyrzucił papierosa przez okno i odpaliwszy silnik, ruszył z parkingu.
- To byłaby dla mnie i dla ciebie czysta przyjemność, ale skoro nie... - udał, że jest mu przykro z tego powodu.
- Albo ze mnie zejdziesz albo zerżnę cię tu za raz... dwa...
W mgnieniu oka znalazłam się z powrotem na swoim siedzeniu. Kevin parsknął śmiechem. Wyrzucił papierosa przez okno i odpaliwszy silnik, ruszył z parkingu.
- To byłaby dla mnie i dla ciebie czysta przyjemność, ale skoro nie... - udał, że jest mu przykro z tego powodu.
-
Skąd jesteś taki pewny? - fuknęłam. - Byli lepsi od ciebie -
próbowałam teraz to jemu zrobić na złość, ale nie wyglądało,
żeby moje słowa w jakikolwiek sposób go dotknęły. Wręcz
przeciwnie. Znów głupio się zaśmiał.
-
To co to było przed chwilą? Tak po prostu, nagle zachciało ci się
bliskości? Uważaj, bo uwierzę - odparł kpiąco i przytaknął
głową, zaciskając wargi w wąską linię
-
Jesteś zapatrzonym w siebie gnojkiem - mruknęłam odwracając
wzrok.
-
Skarbie, to ty gadasz bzdury
-
Ależ ja doskonale wiem co mówię
-
Nie jestem do końca pewien. Przyznałaś, że wcale cię nie
pociągam. Skarbie, może ty masz gorączkę? - przyłożył swoją
dłoń do mojego czoła. Odsunęłam ją, hamując swoje rozbawienie.
-
Wcale tak nie powiedziałam! Powiedziałam, że byli lepsi od ciebie
- wytłumaczyłam się
-
Jacy "lepsi ode mnie"? W twoim życiu? Do tej pory pamiętam
twój jęk bólu, kiedy po raz pie...
-
Skończ! - uniosłam dłoń na wysokości jego twarzy - Naprawdę nie
mam ochoty dłużej prowadzić tej żenującej rozmowy.
Zachichotał.
-
Nie wierzę. Naprawdę nie chciałabyś zrobić tego w samochodzie? -
zerknął na mnie kątem oka.
-
Nie, kretynie. Ostatnie czego mi potrzeba to seksu w samochodzie.
Dlaczego ty zawsze myślisz o jednym? - uniosłam się.
Kevin
uniósł rękę w geście obronnym, drugą trzymając na kierownicy i
wykonując właśnie manewr wyprzedzania.
-
Dobra, okej. Po prostu spytałem. Poza tym, jeśli mam być szczery,
to wcale nie jest takie wygodne jak się wydaje
Oparłam
się czołem o szybę i wzięłam wdech, licząc powoli do
dziesięciu.
*
* *
-
Cześć kochanie! - mama zauważyła mnie wchodzącą po schodach na
górę
-
Cześć.
-
Jak w szkole?
Wzruszyłam
ramionami
-
Tak jak zwykle
-
Na pewno? Coś ponuro wyglądasz - przyjrzała mi się uważniej.
-
Mówię ci. Wszystko okej, nie masz się o co martwić
Zacisnęła
wargi w wąską linię.
-
Skoro tak mówisz - wytarła ręce o fartuch zawieszony na biodrach -
Obiad już gotowy. Zejdź za chwilę
Przytaknęłam
głową i pobiegłam na górę. Rzuciłam torbę na drugi koniec
pokoju po czym wróciłam do kuchni, gdzie wszyscy zasiedli już do
stołu. Zajęłam swoje miejsce i położyłam dłonie na kolanach,
zaciskając je w piąstki.
-
Dlaczego sobie nie nakładasz? - spytał tata, podając mi miskę
makaronu ze szpinakiem. Niechętnie nałożyłam sobie kilka małych
garści i zaczęłam przebierać w nich widelcem.
-
Tato... - zaczęłam
Spojrzał
na mnie pytającym wzrokiem
-
Słucham cię, Heaven
Po
krótkiej pauzie znów zaczęłam mówić
-
Bo dziś jest piątek. I znajomi robią imprezę. Mogłabym iść? -
zagryzłam wargi.
Zgódź
się, zgódź się, zgódź się.
-
Co to za znajomi? - zapytał.
-
Ze szkoły - odpowiedziałam bezzwłocznie.
-
Heav... - tato odłożył widelec i wziął głęboki wdech.
Uwaga
panie i panowie, prosimy o ciszę, bo oto pan Scierce ma zamiar
wygłosić teraz przemowę dotyczącą bezpieczeństwa jej córki
-
Nie ma mowy - odparł krótko.
-
Tato, dlaczego?
-
Nie będziesz mi się po nocach szlajać z bandą pijanych gówniarzy,
Heav. I tak wystarczy, że chodzisz z tym Kevinem, czy jak mu tam.
Tata
nie lubił Kevina i mówił o tym przy każdej wolnej okazji. Olałam
jego słowa mimo uszu. Walczyłam dalej.
-
To impreza w domu. Poza tym na około są sąsiedzi, więc głośno
też nie będziemy. Tato, proszę, to piątek i nie chcę go spędzić
sama, nudząc się w swoim pokoju - powiedziałam błagalnym tonem
-
Zawsze możesz zaprosić Lizz...
-
Arthur, zgódź się. Heaven potrzebuje zabawy, jest przecież
nastolatką - wytłumaczyła mama - A racjonalnego myślenia jej nie
brakuje. Możemy jej zaufać. Możemy, prawda? - tu zwróciła się
do mnie. Coś zakuło mnie w sercu słysząc słowo "zaufać",
ale przytaknęłam głową.
Spojrzałam
na tatę, który wyraźnie walczył teraz sam ze sobą.
-
Niech będzie. Ale o 23 masz być w łóżku. Minuta spóźnienia i
masz szlaban do końca liceum.
-
Arthur... - mama pokręciła z dezaprobatą głową.
-
No co? - uniósł brwi - Troszczę się o jej bezpieczeństwo
-
Dziękuję! Kocham cię - rzuciłam się tacie na szyję i
pocałowałam go w policzek.
-
Podwiozę cię - odparł
-
Nie musisz. To niedaleko i idę z Lizz - powiedziałam szybko. Gdyby
on mnie podwiózł, po pierwsze - narobiłby mi ogromnego wstydu, a
po drugie - miałabym niezły problem, kiedy zobaczyłby jak naprawdę
wygląda ta "mała, cicha impreza".
-
Jak chcesz - wzruszył ramionami
Po
obiedzie wróciłam do swojego pokoju i już miałam wybrać numer do
Lizz, kiedy mój telefon zawibrował, a na wyświetlaczu pojawiło
się nic innego jak imię mojej najdroższej przyjaciółki.
-
Heaven, nie uwierzysz! W Brentwood jest impreza. Musimy tam być! -
pisnęła do słuchawki
-
To ty nie uwierzysz, bo właśnie miałam dzwonić do ciebie z tą
samą informacją! - odpowiedziałam równie podekscytowana.
-
Idzie ktoś z tobą? - spytała. Dałabym sobie rękę uciąć, że
chodziło jej o Kevina.
Przygryzłam
wnętrze policzka
-
Nie.
-
No to mamy wieczór dla siebie. Cudownie! Czekaj na mnie, zaraz będę
- dodała i nim ja zdążyłam się odezwać, zakończyła rozmowę.
Cała Lizz.
Rzuciłam
komórkę na łóżko. Podeszłam do szafy i otworzywszy ją, stałam
tak dobre dwadzieścia minut zanim zaczęłam cokolwiek z niej
wyciągać. Po wielu próbach odnalezienia dobrej stylizacji,
zdecydowałam się na krótkie spodenki z wysokim stanem, jaskrawy
top na ramiączkach kończący się nad pępkiem i białe trampki.
Włosy spięłam w niechlujnego koczka, ale po dłuższym
zastanowieniu doszłam do wniosku, że lepiej będzie jak pozwolę
moim lokom opadać swobodnie na ramiona. Trochę pudru, rzęsy lekko
podkreślone. Jest ok.
-
Lizz już przyszła! - usłyszałam wołanie mamy dochodzące z
korytarza.
Nie
idź tam, proszę.
-
Już schodzę!
Dlaczego
do cholery mnie nie posłuchasz?
Po
drodze zabrałam sweter leżący na krześle i zbiegłam po schodach,
prosto w stronę drzwi wejściowych.
-
Miłej zabawy! - krzyknęła mama
-
Dzięki!
Heaven!
-
Ej, wszystko w porządku? - Lizz chwyciła mnie za ramię i wbiła we
mnie swój wzrok.
Uśmiechnęłam
się szeroko.
-
Tak, jak najbardziej
Gdy
tylko dojechałyśmy na Brentwood, ujrzałam dom, w którym odbywała
się impreza i nie mogłam wydusić żadnego sensownego słowa prócz
''ale super!''.
Budynek
wykonano z bladożółtego kamienia, jednak w większości składał
się on chyba z samych okien, przez co sprawiał wrażenie
modernistycznego. Wszystkie zdobienia i lampki to tylko próbka tego,
co dodawało tej willi uroku. Miałam wrażenie, że przyszłam na
imprezę do Rihanny albo innej światowej osobistości. Oczywiście
nie obeszło się chyba bez prawie całego liceum.
-
Woah, mają tu nawet basen! - szepnęła podekscytowana Lizz,
wskazując na odbijające się od ścian ruchy tafli wody. - Koleś
który tu mieszka musi być nieźle nadziany... Serio, gdyby tata
zobaczył co to za impreza to prawdopodobnie zatłukł mnie
żelazkiem. Niby niemożliwe, ale mój staruszek umie wszystko - jest
jak Chuck Norris. Jeszcze pewnie zabrałby mi telefon, a tego bym nie
zniosła.
Zachichotałam
słysząc słowa przyjaciółki. Jakby wyjęła mi to z ust.
-
Mój ojciec jest wrogiem imprez. Nie wiem czy nadal przyznawałby się
do mnie, gdybym powiedziała mu o tych wszystkich, na których do tej
pory byłam - stwierdziłam kręcąc głową z rozbawieniem
-
Ciesz się, że nie wie też, co wyprawiasz z Kevinem na przerwach
lunchowych w męskiej szatni - przyznała trącając mnie w ramię
Spłonęłam
rumieńcem
-
Jego plan ogranicza nam spotkania na przerwach. To jedyna, na której
widzimy się przez dłuższą chwilę...
-
Dobrze, już się nie tłumacz - Lizz poklepała mnie po ramieniu
-
A tak w ogóle to ty nawet nie wiesz co robimy - obudziłam się.
Dziewczyna spojrzała na mnie uważnie
-
Jesteś tego taka pewna?
Przymrużyłam
powieki zastanawiając się, czy od tej pory muszę się jej bać.
-
Nieważne, chodź - pociągnęła mnie za rękę
prosto w stronę drzwi.
Już
z daleka było widać kto wpuszcza gości
-No no, kogo my tu mamy - mruknął wysoki, ciemnoskóry chłopak, zagradzając mi i mojej przyjaciółce wejście do domu. Zmierzył nas od stóp do głów i oblizawszy wargi, pogładził się po podbródku - Jak się macie, ślicznotki?
-No no, kogo my tu mamy - mruknął wysoki, ciemnoskóry chłopak, zagradzając mi i mojej przyjaciółce wejście do domu. Zmierzył nas od stóp do głów i oblizawszy wargi, pogładził się po podbródku - Jak się macie, ślicznotki?
-
Wspaniale. A teraz nas wpuść - chciałam przejść, jednak on stał
jak wryty. Wbiłam w niego zdezorientowane spojrzenie
-
Nie wiem. Nie wyglądacie, żebyście skończyły 18 lat...
-
Ale mamy, idioto. To nie jest jakiś klub, tylko zwykła impreza,
więc daj nam przejść - uniosłam się. Chłopak chwycił moje
nadgarstki i spojrzał mi w oczy
-
Słuchaj, to nie jest twój dom. To nie ty ustalasz tu zasady -
warknął.
Przełknęłam
ślinę.
-
Wpuść nas, skończony popaprańcu! - wypowiedziałam te słowa z
przesadną dokładnością, czekając na jego reakcję. Swoim
przenikliwym spojrzeniem powoli wiercił mi dziurę w twarzy, do tego
milczał znaczną część czasu. Doszła do mnie okropna myśl, że
z dzisiejszej zabawy nici.
-
Okej, wpuszczę was. Jeśli od każdej dostanę gorącego buziaka. W
usta - przygryzł wargę, uśmiechając się szyderczo
Nie
minęło nawet pięć sekund jak moje kolano znalazło się pomiędzy
jego nogami
-
Ała! Kurwa! - zgiął się w pół.
Wtem
jakaś męska dłoń spoczęła na jego ramieniu.
-
Słyszałem krzyki. Co jest?
Nieznajomy
zdjął z oczu swoje przyciemniane Ray Bany, a jego spojrzenie
powędrowało na mnie i wystraszoną Lizz, stojącą u mojego boku.
Posłał w naszą stronę coś w rodzaju półuśmiechu, co -
przyznam - wyszło mu całkiem seksownie.
-
Ta suka kopnęła mnie w jaja!
Usłyszawszy
odpowiedź, spróbował nie wybuchnąć śmiechem
-
Już ci mówiłem, że tylko największy kutas na świecie odzywa się
tak do takich pięknych dziewczyn. Wchodźcie - odparł ze spokojem i
zaprosił nas ruchem głowy do środka.
Przechodząc
przez próg mieszkania, dam głowę, że poczułam jego opuszki
palców na swojej skórze, w dolnej części pleców.
Justin
Sądziłem,
że będzie to jedna z najnudniejszych imprez, jakie do tej pory
urządziłem. Nie dosyć, że brak fajnych dupeczek, to atmosfera
dosyć sztywna.
Kiedy
moim oczom ukazała się Heaven Scierce, od razu uwierzyłem, że
jeszcze nie wszystko stracone. Dziewczyna Royle'a. W tym domu. Sama.
Może być całkiem ciekawie.
-
No to miłej zabawy - podałem dziewczynie i jej koleżance po drinku
z sokiem pomarańczowym
-
Dzięki, że nas wpuściłeś - odpowiedziała z uśmiechem
Z
powrotem nałożyłem na nos swoje okulary.
-
To raczej ja dziękuję, że przyszłyście - odwzajemniłem uśmiech.
Zabawa
się rozkręciła. Coraz więcej osób przechodziło przez drzwi,
niektórzy byli pijani już od początku, a inni dopiero zaczynali, a
jeszcze inni zgonowali po kątach lub na schodach prowadzących na
piętro
Taki
widok wywoływał u mnie niekontrolowane rozbawienie. Skoro ci idioci
wiedzą, że mają słabą głowę to po co tyle chleją?
-
Minęły już prawie dwie godziny, a ja wciąż nie znam twojego
imienia.
Spojrzała
na mnie unosząc jedną brew
Chyba
teraz powinienem wstać, przyłożyć jej w twarz i dać jej do
zrozumienia, że grzechem jest nie znać mojego imienia. Ale miała
ku temu prawo. Kevin robi co w swojej mocy, by tylko nie spotkała na
swojej drodze mnie, bo wie czym może się to skończyć. Biedny.
Ciekawe co zrobi, kiedy dowie się, że przyszła do mnie zupełnie
sama. Nie musiałem nic robić. Wystarczy, że na nią spojrzałem, a
była już moja.
-
Jestem Justin. Justin Bieber. Może słyszałaś.
Pokręciła
przecząco głową.
Upiłem
ostatek trunku ze szklanki, oblizałem wargi i odstawiłem ją na
bok, przysuwając się do dziewczyny bliżej.
To
teraz będzie ci się ono śniło po nocach, kochanie.
-
Inni mówią na mnie Rogue. Może to coś ci mówi?
Zamyśliła
się
-
Mam wrażenie, że raz gdzieś to słyszałam... - zaczęła
Uśmiechnąłem
się sam do siebie.
-
Może zostawmy ten temat. Teraz chciałbym usłyszeć twoje imię -
spytałem dla zasady i schowałem kosmyk jej włosów za ucho,
próbując nie zdradzić się uśmiechem.
-
Heaven. Heaven Scierce - odparła i zamoczyła wargi w alkoholu.
Dźwięk
jej imienia wydobywający się z jej ust, działał lepiej niż
niejeden antydepresant. Zakodowałem go sobie mocno w pamięci.
-
Heaven. Heav. Bardzo ładne imię - stwierdziłem podziwiając każdy
centymetr jej anielskiej twarzy - Ten, kto jest z tobą, ma prawdziwy
raj na ziemi... - pogładziłem ją delikatnie po policzku,
przechylając głowę w bok. Wyczułem jej strach, więc spróbowałem
dodać jej otuchy i swobodnym, delikatnym ruchem przejechałem
wierzchem dłoni po jej przedramieniu.
-
Można by rzec, że... - przybliżyłem się do niej - ...spadłaś
mu z nieba.
-
Masz trzy sekundy na zabranie od niej swoich brudnych łap, Bieber.
Zatrzymałem
się kilka milimetrów przed twarzą dziewczyny, rozpoznając dobrze
znany mi głos i odwróciłem się na pięcie.
-
Royle, jak miło że wpadłeś.